A l’amour a l’mer !!

…czyli „za miłość i za morze!”. W rytmie tych słów toczyło się życie Mariny w Agadirze, w Maroku, gdzie spędziliśmy równo tydzień. Później odcumowaliśmy łódź, kapitan włączył silnik i popłynęliśmy. Opuściliśmy Afrykę, by ponownie znaleźć się w Europe. Ot, los tak chciał. A było tak:

Dystans: 230 mil morskich, Agadir- La Graciosa

Czas: 3 doby

Środek transportu: jacht „Tika” pod banderą francuską. 11,5 m długości, rocznik 1986. Tika nie jedno widziała, nie jedno przeżyła i niejedną falę pokonała. Łajba o bardzo przyjemnej, lekko „awanturniczej” atmosferze. Muzyka na pokładze obowiązkowa – stare francuskie kawałki, bębny z Mali, rock z Bretanii i Michael Jackson. Brak łazienki, nabieranie wody i nie do końca działająca elektronika w pakiecie.

Załoga: Kapitan Gerard i my! Co to był za typ… 100% archetyp francuskiego awanturnika. Niski, diament w uchu, konik morski wytatuowany na kostce, rum w dłoni, papieros w ustach i morze historii do opowiedzenia. I tylko klnącej papugi na ramieniu brak.

Kapitan Gerard

Dzień I

Wypływamy dosyć późno. Prognoza pogody przepowiada brak wiatru przez kolejne dni, ale jak to starzy żeglarze mówią – wierząc prognozie pogody, portu nie opuścisz. O 12:30 łódka odbija się od kei w Agadirze i przed nami rozpościera się wyłącznie Ocean. I na początku było tak, jak niby miało być- zero wiatru, na silniku trzeba było płynąć.  Ale że Ocean przewidywalny nie jest, tuż po zachodzie słońca przyszedł 3 godzinny mały sztorm.  7 w skali Beaufort’a, fale ogromne, łódką rzuca tak, że walczysz o to żeby się nie poobijać, a siniaki następnego dnia znajdujesz wszędzie. Tomek z kapitanem walczyli z Tiką, a ja walczyłam z chorobą morską. Walka po obu stronach została wygrana.

Dzień II

Trafiła mi się wachta o wschodzie słońca. Przestrzeń niesamowita, kolory otaczają Ciebie ze wszystkich stron, i ta niezmącona cisza!

Spokój po burzy, mało wiatru, piękne słońce.

Dzień III:

Delfiny!!! Co prawda tylko przez kilka minut płynęły z nami przy dziobie, cała rodzina, z młodymi.  Później nadeszła bezchmurna noc- gwiazdy tak blisko, że masz wrażenie, że możesz je chwycić. I ile spadających, aż  życzeniami możesz wszystkich obdarować. Tęskno za prysznicem i toaletą. Do dyspozycji mam wiadro i słoną wodę.

Dzień IV

O 12:30 dopływamy do lądu! Ciemne skały widoczne były na horyzoncie już o wschodzie słońca.  Dopływamy do małej wysepki La Graciosa,  leżącej 2 km na północ Lanzarote. 🙂

Tika

Jachtostop, Tika

Ten wpis został opublikowany w kategorii 03_Maroko, 04_Jachtostop, 05_Wyspy Kanaryjskie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz